Odwiedziliśmy włoską stolicę mody – Mediolan. Jak na prawdziwych millenialsów przystało, mieszkaliśmy w Airbnb, zachwycaliśmy się lokalnymi specjałami, piliśmy dużo wina, odwiedziliśmy Duomo oraz Starbucksa. Wszystko zostało uwiecznione na Instagramie.
Wyjazdy w pojedynkę…
Większość moich wyjazdów wygląda tak, że zwykle sam podróżuję lub odwiedzam miejsca, gdzie mieszkają moi znajomi. Oni znają swoje miasta, więc mogą pokazać mi to, czego nie ma w przewodniku. Zwykle jednak wygląda to na bardzo typowe turystyczne zwiedzanie – wczesna pobudka, mnóstwo spacerów w ciągu dnia plus nie mniejsze natężenie informacji. Czasem jest tego za dużo i dużo interesujących rzeczy po prostu ucieka z głowy, a przecież można na spokojnie i bez pośpiechu.
i grupowe…
Trochę inaczej wygląda to przy okazji wyjazdów grupowych. Po pierwsze – trzeba nieustannie pilnować, by nikt się nie zgubił (w tym momencie w końcu rozumiem doskonale nauczycieli podczas szkolnych wycieczek). Po drugie – należy mieć na uwadze to, że ktoś potrafi głośno wyrazić potrzebę pożywienia się, a jeżeli znajdzie się jeszcze kilka takich osób, to już w ogóle musimy szybko znaleźć jakieś żarcie. Po trzecie – jakakolwiek próba trzymania napiętego planu nie wchodzi w grę, bo każdy ma swój rytm dnia i naprawdę trudno jest się idealnie zsynchronizować. Punkty: cztery, pięć i dalej? Na pewno by się znalazły, ale lecimy dalej.
Co się jednak dzieje, gdy okaże się, że ta grupa należy do typu “millennials”? Nawet nie pytajcie… Oczywiście: żartuję, także z siebie. Co więcej, zamierzam opisać jeden z takowych wypadów.
A więc wybraliśmy się do włoskiej stolicy mody. Fajnie, że odwiedziłem Mediolan kilka lat temu w pojedynkę (o czym możecie przeczytać tutaj), bo teraz będzie mi łatwiej wszystko porównać. Bilety kupione zostały znacznie wcześniej, bo ktoś w pracy znalazł fajną promkę no i oczywiście pięć minut później piętnaście osób miało już swoje rezerwacje. Do czasu wycieczki kilka zdążyło zrezygnować (ach, ci millenialsi), więc finalnie mieliśmy dwanaście osób i też tyle osób akurat zmieściło się w naszym cztero(!)kondygnacyjnym Airbnb (ktoś jeszcze bookuje hotele?).
Najważniejsze pytanie we Włoszech – co zjeść?
Na lotnisko pojechaliśmy Uberami, potem był autobus do centrum i znów Ubery. Uberami pojechaliśmy też na pierwsze zakupy, bo zbliżała się 23, a po tej godzinie ciężko znaleźć we Włoszech otwarty sklep. Drugiego dnia nasza przygoda z Uberami się skończyła, gdy odkryliśmy, że możemy jeździć już pociągiem/metrem, a za zaoszczędzone pieniądze kupić więcej wina 😉
Nasze Airbnb wyposażone było w piękną wyspową kuchnię oraz równie piękny, duży stół, dookoła którego każdy mógł spokojnie zasiąść, więc większość posiłków zjedliśmy właśnie w „domu”. Kupując lokalne sery, wędliny, pieczywo i inne specjały, można było wykreować przepiękną, instagramową ucztę, czego sneak peek możecie ujrzeć na zdjęciu poniżej:
Takie były nasze śniadania i kolacje, więc jeżeli ktoś ma tendencję do wyrażania zazdrości – w tym momencie może ją objawić.
Oczywiście, próbowaliśmy też włoskiego jedzenia w restauracjach lub zamawialiśmy pizzę do domu. Tak… grany był Uber Eats.
Na spacer i zwiedzanie wybieraliśmy się wcześnie, jakoś po południu, około 14-16, ale wcale nie było to spowodowane naszym lenistwem. Millenialsi nie są leniwi! My ciężko pracujemy. Część z nas wzięła wolne na wyjazd a druga część pracowała zdalnie, więc dopiero wtedy mogliśmy wyruszyć na ewentualną eksplorację miasta.
Po raz pierwszy w życiu byłem uczestnikiem Free Walking Tour i muszę przyznać, że jest to super sprawa. Nasz przewodnik był bardzo fajnym, pełnym energii człowiekiem, a swoją wiedzą dzielił się w taki sposób, że chciało się słuchać dalej. Były nawet sarkastyczne żarty i opowieści o duchach, a przecież takie rzeczy pokolenie Y lubi najbardziej. Pokazał nam cały Mediolan w kilka godzin. Na koniec można było go wynagrodzić solidnym tipem.
Część obiektów widziałem po raz kolejny (Duomo, Zamek Sforzów itd.), ale i tak dowiedziałem się wielu nowych rzeczy. Odkryłem też twórczość Maurizio Catellana! Wcześniej kojarzyłem jego prace (m.in. rzeźbę papieża przygniecioną meteorytem), ale nie znałem jego nazwiska.
Mediolan 2.0
Oczywiście, klasyka klasyką, wszystkie przewodnikowe miejsca w Mediolanie zwiedzone (włączając w to także kanały zaprojektowane przez Leonardo da Vinci), ale nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie dodali do listy takich miejsc jak: minimalistyczny salon Apple (otoczony fontanną), bajecznie drogie sklepy na 10 Corso Como oraz pierwsza w historii Włoch kawiarnia Starbucks. O samej kawiarni możecie przeczytać na moim Facebooku, bo zaprojektowana została z ogromną starannością oraz szacunkiem do włoskiej kawy.
Cimitero Monumentale jako atrakcja turystyczna
Byliśmy też… na cmentarzu. I to nie byle jakim, bo to chyba najpiękniejszy, które odwiedziłem. Cimitero Monumentale, powstały w 1861, to trochę muzeum. Jest w nim masa przepięknych rzeźb, pomników, mauzoleów i wszelkie zdobienia tych obiektów zachwycają swoim wykonaniem. Cmentarz zajmuje 250 tys. metrów kwadratowych, więc spacer potrafi trwać nawet 2 godziny.
Tak upłynął nam nasz millenialsowy wypad do Włoch. Trochę pracowaliśmy, trochę zwiedzaliśmy, był czas na zdjęcia na instagrama, na gry planszowe, zakupy – jednym słowem, na wszystko starczyło czasu i Mediolan się udał.
Z lotniska do centrum Warszawy wróciliśmy, oczywiście, uberami.
Udostępnij ten artykuł, aby inni także mogli go przeczytać!
Ta strona korzysta z plików cookie. Więcej informacji w polityce prywatności – kliknij tutaj. Akceptuję
Polityka prywatności
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Odwiedziliśmy włoską stolicę mody – Mediolan. Jak na prawdziwych millenialsów przystało, mieszkaliśmy w Airbnb, zachwycaliśmy się lokalnymi specjałami, piliśmy dużo wina, odwiedziliśmy Duomo oraz Starbucksa. Wszystko zostało uwiecznione na Instagramie.
Wyjazdy w pojedynkę…
Większość moich wyjazdów wygląda tak, że zwykle sam podróżuję lub odwiedzam miejsca, gdzie mieszkają moi znajomi. Oni znają swoje miasta, więc mogą pokazać mi to, czego nie ma w przewodniku. Zwykle jednak wygląda to na bardzo typowe turystyczne zwiedzanie – wczesna pobudka, mnóstwo spacerów w ciągu dnia plus nie mniejsze natężenie informacji. Czasem jest tego za dużo i dużo interesujących rzeczy po prostu ucieka z głowy, a przecież można na spokojnie i bez pośpiechu.
i grupowe…
Trochę inaczej wygląda to przy okazji wyjazdów grupowych. Po pierwsze – trzeba nieustannie pilnować, by nikt się nie zgubił (w tym momencie w końcu rozumiem doskonale nauczycieli podczas szkolnych wycieczek). Po drugie – należy mieć na uwadze to, że ktoś potrafi głośno wyrazić potrzebę pożywienia się, a jeżeli znajdzie się jeszcze kilka takich osób, to już w ogóle musimy szybko znaleźć jakieś żarcie. Po trzecie – jakakolwiek próba trzymania napiętego planu nie wchodzi w grę, bo każdy ma swój rytm dnia i naprawdę trudno jest się idealnie zsynchronizować. Punkty: cztery, pięć i dalej? Na pewno by się znalazły, ale lecimy dalej.
Co się jednak dzieje, gdy okaże się, że ta grupa należy do typu “millennials”? Nawet nie pytajcie… Oczywiście: żartuję, także z siebie. Co więcej, zamierzam opisać jeden z takowych wypadów.
A więc wybraliśmy się do włoskiej stolicy mody. Fajnie, że odwiedziłem Mediolan kilka lat temu w pojedynkę (o czym możecie przeczytać tutaj), bo teraz będzie mi łatwiej wszystko porównać. Bilety kupione zostały znacznie wcześniej, bo ktoś w pracy znalazł fajną promkę no i oczywiście pięć minut później piętnaście osób miało już swoje rezerwacje. Do czasu wycieczki kilka zdążyło zrezygnować (ach, ci millenialsi), więc finalnie mieliśmy dwanaście osób i też tyle osób akurat zmieściło się w naszym cztero(!)kondygnacyjnym Airbnb (ktoś jeszcze bookuje hotele?).
Najważniejsze pytanie we Włoszech – co zjeść?
Na lotnisko pojechaliśmy Uberami, potem był autobus do centrum i znów Ubery. Uberami pojechaliśmy też na pierwsze zakupy, bo zbliżała się 23, a po tej godzinie ciężko znaleźć we Włoszech otwarty sklep. Drugiego dnia nasza przygoda z Uberami się skończyła, gdy odkryliśmy, że możemy jeździć już pociągiem/metrem, a za zaoszczędzone pieniądze kupić więcej wina 😉
Nasze Airbnb wyposażone było w piękną wyspową kuchnię oraz równie piękny, duży stół, dookoła którego każdy mógł spokojnie zasiąść, więc większość posiłków zjedliśmy właśnie w „domu”. Kupując lokalne sery, wędliny, pieczywo i inne specjały, można było wykreować przepiękną, instagramową ucztę, czego sneak peek możecie ujrzeć na zdjęciu poniżej:
Takie były nasze śniadania i kolacje, więc jeżeli ktoś ma tendencję do wyrażania zazdrości – w tym momencie może ją objawić.
Oczywiście, próbowaliśmy też włoskiego jedzenia w restauracjach lub zamawialiśmy pizzę do domu. Tak… grany był Uber Eats.
Na spacer i zwiedzanie wybieraliśmy się wcześnie, jakoś po południu, około 14-16, ale wcale nie było to spowodowane naszym lenistwem. Millenialsi nie są leniwi! My ciężko pracujemy. Część z nas wzięła wolne na wyjazd a druga część pracowała zdalnie, więc dopiero wtedy mogliśmy wyruszyć na ewentualną eksplorację miasta.
Po raz pierwszy w życiu byłem uczestnikiem Free Walking Tour i muszę przyznać, że jest to super sprawa. Nasz przewodnik był bardzo fajnym, pełnym energii człowiekiem, a swoją wiedzą dzielił się w taki sposób, że chciało się słuchać dalej. Były nawet sarkastyczne żarty i opowieści o duchach, a przecież takie rzeczy pokolenie Y lubi najbardziej. Pokazał nam cały Mediolan w kilka godzin. Na koniec można było go wynagrodzić solidnym tipem.
Część obiektów widziałem po raz kolejny (Duomo, Zamek Sforzów itd.), ale i tak dowiedziałem się wielu nowych rzeczy. Odkryłem też twórczość Maurizio Catellana! Wcześniej kojarzyłem jego prace (m.in. rzeźbę papieża przygniecioną meteorytem), ale nie znałem jego nazwiska.
Mediolan 2.0
Oczywiście, klasyka klasyką, wszystkie przewodnikowe miejsca w Mediolanie zwiedzone (włączając w to także kanały zaprojektowane przez Leonardo da Vinci), ale nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie dodali do listy takich miejsc jak: minimalistyczny salon Apple (otoczony fontanną), bajecznie drogie sklepy na 10 Corso Como oraz pierwsza w historii Włoch kawiarnia Starbucks. O samej kawiarni możecie przeczytać na moim Facebooku, bo zaprojektowana została z ogromną starannością oraz szacunkiem do włoskiej kawy.
Cimitero Monumentale jako atrakcja turystyczna
Byliśmy też… na cmentarzu. I to nie byle jakim, bo to chyba najpiękniejszy, które odwiedziłem. Cimitero Monumentale, powstały w 1861, to trochę muzeum. Jest w nim masa przepięknych rzeźb, pomników, mauzoleów i wszelkie zdobienia tych obiektów zachwycają swoim wykonaniem. Cmentarz zajmuje 250 tys. metrów kwadratowych, więc spacer potrafi trwać nawet 2 godziny.
Tak upłynął nam nasz millenialsowy wypad do Włoch. Trochę pracowaliśmy, trochę zwiedzaliśmy, był czas na zdjęcia na instagrama, na gry planszowe, zakupy – jednym słowem, na wszystko starczyło czasu i Mediolan się udał.
Z lotniska do centrum Warszawy wróciliśmy, oczywiście, uberami.
Udostępnij ten artykuł, aby inni także mogli go przeczytać!