365 dni upłynęło bardzo szybko i kolejny rok zbliża się ku końcowi. Mogę to powiedzieć: kolejny, z którego jestem zadowolony! Pamiętam jak wczoraj, gdy samolot z Brazylii lądował na europejskiej ziemi, a ja nie wiedziałem do końca, co stanie się z moim życiem w przeciągu najbliższych miesięcy.
Potem wszystko działo się bardzo szybko: nowe mieszkanie i praca, wyjazdy, wydarzenia, znajomi, doświadczenia, a przede wszystkim: ciągłe bycie w ruchu, by żaden dzień nie był taki, jak poprzedni. Pora powrócić do tego, co się działo i nieco powspominać. Oto moje podsumowanie 2017 roku.
Porozmawiajmy o Brazylii
Zima była w tym roku dosyć mroźna, a temperatury kilkukrotnie sięgnęły nawet -20 stopni. Nie do zniesienia – zwłaszcza dla kogoś, kto ostatnie trzy miesiące spędził w gorącym klimacie Ameryki Południowej. Ten wyjazd był dla mnie przygodą życia, więc chętnie dzieliłem się tym, co zobaczyłem. Pojawiło się kilka okazji, aby opowiedzieć o swoich przygodach większemu gronu odbiorców.
Na początku lutego wziąłem udział w 22. edycji wydarzenia PechaKucha w Warszawie, którego formuła opiera się na przedstawieniu jakiegoś pomysłu, hobby, relacji z podróży w postaci 20 slajdów, każdym trwającym dokładnie 20 sekund. 6 minut i 40 sekund na pokazanie, co ma do zaoferowania miasto Belo Horizonte? Niedużo, ale chyba się udało! Relację wideo możecie obejrzeć tutaj, a zdjęcia tutaj.
Na początku czerwca razem z Fundacją Macunaima zorganizowaliśmy piętnastą, jubileuszową edycję festiwalu brazylijskiego Bom Dia Brasil. Był to mój drugi raz na tym festiwalu, ale pierwszy raz bardziej mogłem skupić się na działaniu (rok wcześniej byłem zajęty pisaniem pracy licencjackiej).
Program wydarzenia był wypełniony po brzegi. Był targ śniadaniowy z brazylijskim jedzeniem, pokazy capoeiry i samby, koncerty Polka Nova i Samba Soul, karnawałowa rewia z udziałem Magia do Samba, seanse filmowe, panel dyskusyjny z udziałem ekspertów, spotkanie z podróżnikami, a także kameralne imprezy i grande festa nad Wisłą.
Wszystko to udało się zmieścić w siedmiu dniach. Do moich zadań należało koordynowanie wydarzeń, robienie zdjęć i filmów czy tłumaczenie wystąpień podczas gali otwarcia. Byłem także jednym z polskich podróżników, którzy opowiadali o swoim wyjeździe do Brazylii. Każdy z prelegentów skupiał się na wybranym temacie, więc nie inaczej było ze mną. Opowiedziałem o modernistycznej architekturze Oscara Niemeyera. Możecie o nim poczytać więcej tutaj.
Ruszamy w Polskę!
Gdy zrobiło się cieplej, można było odwiedzić polskie miasta – tym bardziej, że minęło sporo czasu, odkąd byłem w każdym z nich.
W kwietniu i maju, razem z moim bratem, dwukrotnie odwiedziliśmy Wrocław. Po dwuletniej przerwie, fajnie było przespacerować się po Rynku, wziąć rower i pojechać na śniadanie przy pl. Bema, pójść do zoo, odpocząć przy bulwarze Xaverego Dunikowskiego czy odkryć kilka fajnych wegańskich miejsc.
W lipcu wybrałem się na północ kraju. Tak naprawdę przyjechaliśmy do Gdyni kilkunastoosobową ekipą na kolejną edycję festiwalu Open’er i solidną dawkę muzycznych wrażeń, ale znaleźliśmy chwilę czasu na spacer po mieście (nawet jeżeli był to spacer w poszukiwaniu jedzenia haha). Przez cały tydzień mieszkaliśmy w Rewie tuż przy Morzu Bałtyckim. Miło było nasłuchiwać szumu fal o piątej nad ranem po ponad trzech latach nieobecności nad polskim wybrzeżem.
Największy comeback, bo po 6 latach – Poznań. Tutaj również byłem dwukrotnie. Za pierwszym razem wpadłem w listopadzie podczas wyjazdu z pracy, więc znalazł się czas tylko na szybką kawę w Taczaka 20 oraz lunch w jesiennie przystrojonej Werandzie. Ach! Zapomniałbym o zjedzeniu rogala świętomarcińskiego, bo przyjechałem w przeddzień tego święta (wypada 11 listopada).
Za drugim razem było bardziej świątecznie. Podczas mojego przyjazdu otworzył się jarmark bożonarodzeniowy (cheers to grzane wino!) oraz nastąpiło włączenie choinki przy Ratuszu. Do atrakcji oferowanych przez mojego prywatnego przewodnika należały: spacery wzdłuż Jeziora Maltańskiego i po Ostrowie Tumskim, wizyta w Palmiarni i Muzeum Narodowym oraz mnóstwo ciekawych historii o samym Poznaniu.
Ostatnie miasto to… Lublin! Weekendowo, na chwilę, aby zobaczyć się z dawno niewidzianymi znajomymi.
Egészségedre, Budapeszcie!
Podczas Erasmusa w Portugalii nasza polska grupa poznała kilku węgierskich znajomych, z którymi często się widywaliśmy. Po zakończonej przygodzie oni odwiedzili nas w Warszawie, a następnie niektórzy z nas pojechali do Budapesztu. Mnie udało się to zrobić dopiero w tym roku.
Czteroosobową grupą do stolicy Węgier pojechaliśmy na majówkę. W nocy korzystaliśmy z uroków życia nocnego, a w dzień zwiedzaliśmy. Przede wszystkim spacerowaliśmy, na swojej drodze napotykając Wzgórze Zamkowe, okazały budynek parlamentu czy Plac Bohaterów. Weszliśmy na Górę Gellerta, aby zobaczyć miasto po zachodzie słońca oraz używaliśmy pięknych mostów: Łańcuchowego, Wolności i Elżbiety, aby przechodzić z Budy do Pesztu i odwrotnie.
W sercu Szkocji
Ostatnią zagraniczną podróżą w tym roku był wyjazd do stolicy Szkocji, Edynburga. Było słonecznie, chociaż wietrznie i zimno, ale mnogość atrakcji, które wypełniły dni spędzone w Edynburgu, skutecznie to przyćmiła. Tu też był jarmark świąteczny. Odwiedziłem m.in. wzgórze zamkowe, Royal Mile, Grefriars Kirkyard, Holyrood, Calton Hill czy Dean Village. O mieście mogliście przeczytać już w dwóch opublikowanych wpisach, ale pojawią się kolejne – stay tuned.
Co w 2018?
Uff.. to chyba wszystko, jeżeli chodzi o najważniejsze wydarzenia! Zawsze mogłoby być ich więcej, ale… nie przypominam sobie, żebym w mijającym roku cierpiał na nadmiar wolnego czasu – wręcz przeciwnie. Udało się połączyć pracę, studia, wyjazdy, różne eventy i moje własne projekty. To chyba znak, że 2017 wykorzystałem do granic możliwości.
Chyba jest jeszcze za wcześnie, by mówić cokolwiek o nadchodzącym roku. Mam kilka planów, które chciałbym zrealizować, ale zobaczymy, jak potoczy się życie. Myślę o powrocie do Włoch, Portugalii, a także wybrania się na wschód. Pewne jest to, że niedługo ponownie wybieram się do Hiszpanii i będzie to moja pierwsza podróż w 2018!
Udostępnij ten artykuł, aby inni także mogli go przeczytać!
Ta strona korzysta z plików cookie. Więcej informacji w polityce prywatności – kliknij tutaj. Akceptuję
Polityka prywatności
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
365 dni upłynęło bardzo szybko i kolejny rok zbliża się ku końcowi. Mogę to powiedzieć: kolejny, z którego jestem zadowolony! Pamiętam jak wczoraj, gdy samolot z Brazylii lądował na europejskiej ziemi, a ja nie wiedziałem do końca, co stanie się z moim życiem w przeciągu najbliższych miesięcy.
Potem wszystko działo się bardzo szybko: nowe mieszkanie i praca, wyjazdy, wydarzenia, znajomi, doświadczenia, a przede wszystkim: ciągłe bycie w ruchu, by żaden dzień nie był taki, jak poprzedni. Pora powrócić do tego, co się działo i nieco powspominać. Oto moje podsumowanie 2017 roku.
Porozmawiajmy o Brazylii
Zima była w tym roku dosyć mroźna, a temperatury kilkukrotnie sięgnęły nawet -20 stopni. Nie do zniesienia – zwłaszcza dla kogoś, kto ostatnie trzy miesiące spędził w gorącym klimacie Ameryki Południowej. Ten wyjazd był dla mnie przygodą życia, więc chętnie dzieliłem się tym, co zobaczyłem. Pojawiło się kilka okazji, aby opowiedzieć o swoich przygodach większemu gronu odbiorców.
Na początku lutego wziąłem udział w 22. edycji wydarzenia PechaKucha w Warszawie, którego formuła opiera się na przedstawieniu jakiegoś pomysłu, hobby, relacji z podróży w postaci 20 slajdów, każdym trwającym dokładnie 20 sekund. 6 minut i 40 sekund na pokazanie, co ma do zaoferowania miasto Belo Horizonte? Niedużo, ale chyba się udało! Relację wideo możecie obejrzeć tutaj, a zdjęcia tutaj.
Na początku czerwca razem z Fundacją Macunaima zorganizowaliśmy piętnastą, jubileuszową edycję festiwalu brazylijskiego Bom Dia Brasil. Był to mój drugi raz na tym festiwalu, ale pierwszy raz bardziej mogłem skupić się na działaniu (rok wcześniej byłem zajęty pisaniem pracy licencjackiej).
Program wydarzenia był wypełniony po brzegi. Był targ śniadaniowy z brazylijskim jedzeniem, pokazy capoeiry i samby, koncerty Polka Nova i Samba Soul, karnawałowa rewia z udziałem Magia do Samba, seanse filmowe, panel dyskusyjny z udziałem ekspertów, spotkanie z podróżnikami, a także kameralne imprezy i grande festa nad Wisłą.
Wszystko to udało się zmieścić w siedmiu dniach. Do moich zadań należało koordynowanie wydarzeń, robienie zdjęć i filmów czy tłumaczenie wystąpień podczas gali otwarcia. Byłem także jednym z polskich podróżników, którzy opowiadali o swoim wyjeździe do Brazylii. Każdy z prelegentów skupiał się na wybranym temacie, więc nie inaczej było ze mną. Opowiedziałem o modernistycznej architekturze Oscara Niemeyera. Możecie o nim poczytać więcej tutaj.
Ruszamy w Polskę!
Gdy zrobiło się cieplej, można było odwiedzić polskie miasta – tym bardziej, że minęło sporo czasu, odkąd byłem w każdym z nich.
W kwietniu i maju, razem z moim bratem, dwukrotnie odwiedziliśmy Wrocław. Po dwuletniej przerwie, fajnie było przespacerować się po Rynku, wziąć rower i pojechać na śniadanie przy pl. Bema, pójść do zoo, odpocząć przy bulwarze Xaverego Dunikowskiego czy odkryć kilka fajnych wegańskich miejsc.
W lipcu wybrałem się na północ kraju. Tak naprawdę przyjechaliśmy do Gdyni kilkunastoosobową ekipą na kolejną edycję festiwalu Open’er i solidną dawkę muzycznych wrażeń, ale znaleźliśmy chwilę czasu na spacer po mieście (nawet jeżeli był to spacer w poszukiwaniu jedzenia haha). Przez cały tydzień mieszkaliśmy w Rewie tuż przy Morzu Bałtyckim. Miło było nasłuchiwać szumu fal o piątej nad ranem po ponad trzech latach nieobecności nad polskim wybrzeżem.
Największy comeback, bo po 6 latach – Poznań. Tutaj również byłem dwukrotnie. Za pierwszym razem wpadłem w listopadzie podczas wyjazdu z pracy, więc znalazł się czas tylko na szybką kawę w Taczaka 20 oraz lunch w jesiennie przystrojonej Werandzie. Ach! Zapomniałbym o zjedzeniu rogala świętomarcińskiego, bo przyjechałem w przeddzień tego święta (wypada 11 listopada).
Za drugim razem było bardziej świątecznie. Podczas mojego przyjazdu otworzył się jarmark bożonarodzeniowy (cheers to grzane wino!) oraz nastąpiło włączenie choinki przy Ratuszu. Do atrakcji oferowanych przez mojego prywatnego przewodnika należały: spacery wzdłuż Jeziora Maltańskiego i po Ostrowie Tumskim, wizyta w Palmiarni i Muzeum Narodowym oraz mnóstwo ciekawych historii o samym Poznaniu.
Ostatnie miasto to… Lublin! Weekendowo, na chwilę, aby zobaczyć się z dawno niewidzianymi znajomymi.
Egészségedre, Budapeszcie!
Podczas Erasmusa w Portugalii nasza polska grupa poznała kilku węgierskich znajomych, z którymi często się widywaliśmy. Po zakończonej przygodzie oni odwiedzili nas w Warszawie, a następnie niektórzy z nas pojechali do Budapesztu. Mnie udało się to zrobić dopiero w tym roku.
Czteroosobową grupą do stolicy Węgier pojechaliśmy na majówkę. W nocy korzystaliśmy z uroków życia nocnego, a w dzień zwiedzaliśmy. Przede wszystkim spacerowaliśmy, na swojej drodze napotykając Wzgórze Zamkowe, okazały budynek parlamentu czy Plac Bohaterów. Weszliśmy na Górę Gellerta, aby zobaczyć miasto po zachodzie słońca oraz używaliśmy pięknych mostów: Łańcuchowego, Wolności i Elżbiety, aby przechodzić z Budy do Pesztu i odwrotnie.
W sercu Szkocji
Ostatnią zagraniczną podróżą w tym roku był wyjazd do stolicy Szkocji, Edynburga. Było słonecznie, chociaż wietrznie i zimno, ale mnogość atrakcji, które wypełniły dni spędzone w Edynburgu, skutecznie to przyćmiła. Tu też był jarmark świąteczny. Odwiedziłem m.in. wzgórze zamkowe, Royal Mile, Grefriars Kirkyard, Holyrood, Calton Hill czy Dean Village. O mieście mogliście przeczytać już w dwóch opublikowanych wpisach, ale pojawią się kolejne – stay tuned.
Co w 2018?
Uff.. to chyba wszystko, jeżeli chodzi o najważniejsze wydarzenia! Zawsze mogłoby być ich więcej, ale… nie przypominam sobie, żebym w mijającym roku cierpiał na nadmiar wolnego czasu – wręcz przeciwnie. Udało się połączyć pracę, studia, wyjazdy, różne eventy i moje własne projekty. To chyba znak, że 2017 wykorzystałem do granic możliwości.
Chyba jest jeszcze za wcześnie, by mówić cokolwiek o nadchodzącym roku. Mam kilka planów, które chciałbym zrealizować, ale zobaczymy, jak potoczy się życie. Myślę o powrocie do Włoch, Portugalii, a także wybrania się na wschód. Pewne jest to, że niedługo ponownie wybieram się do Hiszpanii i będzie to moja pierwsza podróż w 2018!
Udostępnij ten artykuł, aby inni także mogli go przeczytać!